rzeczywiscie , punkt pobrań to wielkie nieporozumienie!!!!! A "przychodni" tylko szumnie brzmi, bo ciasnota niewyobrazalna.

Nie ma szans, żeby wejść na (płatną) wizytę o wyznaczonej godzinie. Nawet biopsja była opóźniona o jakieś dwie godziny, a koszt jej to 150 zł. Wyniki też nie było wiadomo, kiedy będą, bo "nie możemy się dogadać z panem doktorem" (a co mnie to obchodzi!). Brak cennika! Zapisy przez internet to fikcja, przynajmniej do ginekologa. Przyjmuje w innych porach niż widać na stronie albo strona nie działa. Przy czym pani doktor zamiast zaczynać przyjmowanie wyskakuje na miasto, odbiera mnóstwo telefonów (też prywatnych) w czasie wizyty, raczy pacjentki anegdotami z życia swojej rodziny i bierze od różnych osób różne kwoty - siedząc w diabelnie zimnej poczekalni przez niemal 2 godziny, słyszałam przez drzwi (dr głośno mówi), że od kogoś wzięła 90 zł, a ode mnie z uśmiechem zainkasowała 100, mówiąc, że ceny zmieniły się od nowego roku. Ogólnie - zimno, ciasno, niepunktualnie, a gabinet usg/pobrań krwi to jakaś kanciapa. Aha, i opis usg robiony jest na maszynie, a nie na komputerze :)