Wielkie dno!!!
zapisać dziecko w sezonie grypowym na wizytę graniczy z cudem. No chyba, że jak sugeruje kierownik przychodni "zwolnimy sie z pracy" i będziemy wyczekiwać od świtu na zapisy... Ja od tygodnia codziennie wydzwaniam od 8 rano i próbuję zapisać chore dziecko do pediatry. Niestety jak już mi się uda to nie ma wolnych miejsc na następny dzień, a na kolejny nie zapisują bo praktykują zapisy tylko z jednodniowym wyprzedzeniem!!!! więc tak już od 7 dni wydzwaniam i dziś zaryzykowałam i zadzwoniłam do przychodni obok i udało mi się od razu :)
Zmieniam przychodnię i namawiam do tego innych. Przychodnia liczy zyski od ilości posiadanych numerów PESEL i robi wszystko aby pacjenci nie przychodzili lub nie mogli przychodzić
Szkoda gadać. Podział wizyt na dzieci chore i zdrowe to czysta fikcja!!!
raz udało mi się z chorym synkiem trafić na wizyty kontrolne zdrowych noworodków. Myślę, że nie tylko mój synek miałam taką okazję pozarażać dopiero co narodzone dzieci!

Co prawda nie wydarzyło się to na Książkowej, ale w filii tej samej firmy na Skarbka z Gór.
Na wizytę u kardiologa czekałam 3 miesiące. Wizytę potwierdziłam telefonicznie 3 godziny przed jej terminem. Spóźniłam się 6 minut (objazd, remont drogi w pobliżu, brak miejsca do parkowania). W recepcji dowiedziałam się, że lekarza już nie ma. Na moją sugestię, że można chyba poczekać kilka minut albo chociaż zadzwonić do pacjenta recepcjonistka poinformowała mnie, że takiego zwyczaju przychodnia nie ma i nie wydzwania do pacjentów, a lekarz nie będzie przecież na mnie czekał. Fakt, że potwierdzałam wizytę w tym samym dniu nie ma żadnego znaczenia. Pomimo, że przeprowadzam się niedługo w tamte rejony, centrum będę omijać szerokim łukiem.