Trudno mi się odnieść do kompetencji lekarzy, bo do zabiegu nie doszło - pani lek. med. Biłyk 5 min po planowej godzinie wizyty wyszła z gabinetu i bez słowa wyjaśnienia przepadła zostawiając kolejkę pacjentów (a raczej klientów, bo w końcu zabiegi laserem kosztują i to nie mało...). Dziwna "klinika", dziwne też zwyczaje, gdzie w godz. pracy przychodni nie ma nawet kogo o cokolwiek zapytać, bo rejestracja zamknieta na głucho, a na korytarzu można spotkać li tylko pacjentów i... wiadro z mopem (nawet sprzątaczka się ukrywa). Ot taki sobie relikt PRLowski w nowej skórce, w którym klient zrezygnował z płatnej usługi, bo zapewne "państwo lekarstwo" uważają, że pacjenci się im należą jak psu zupa. Ciekawe tylko, czy ich zdanie równie bezkrytycznie podzielają właściciele tejże kliniki (czyt. ich pracodawcy)