Rejestracja telefoniczna to fikcja, albo nikt nie odbiera, albo słuchawka odkładana jest na bok i ciągle słychać sygnał zajęty. Po godzinie dzwonienia jak wreszcie ktoś odbierze to nie ma już miejsc. Tak więc wynika z tego, że mam chory z gorączką jechać prawie 20km do przychodni żeby się zarejestrować, wrócić do domu i potem jechać raz jeszcze. Kpina - jak coś takiego może mieć miejsce w XXI wieku?